Na zapomnianym Małym Gerlachu

Na tą 'zapomnianą ścianę' patrzyłem już dawno, ale nie mogłem o niej znaleźć więcej informacji od tych z przewodnika Puskasa. Tam też na całej ścianie była zaznaczona chyba tylko jedna droga (Puskas z 1948 roku). W 2011 w pierwszej części „Montany” znalazła się monografia tej 'zapomnianej ściany' i jej uzupełnienie w nr 6/2011. Według tych informacji, w głównej ścianie były chyba trzy drogi: Puskasa, Michalkova i Tatarkova. Trzy drogi na takiej wielkiej ścianie to mało. Było dla mnie jasne, że jest tam dość miejsca dla wytyczenia dalszych samodzielnych linii.

[W WHP stosownie do: 1 - 1701, 2 - brak,  3- 1700, 4 - 1699, 5 - 1698, pozostałe - brak]

Maly Gerlach w Montanie:

Mały Gerlach - Tatarka Bobacicova schemat:

Mały Gerlach z przodu:

Mały Gerlach od dołu:

W ścianę zaglądnęliśmy z Janem Korinkiem już początkiem sierpnia tego lata, a przeszliśmy w niej piękną i wyrównaną drogę środkiem pd – zach ściany. Cała droga jest w pięknej skale, i na każdym wyciągu jest wspinanie, a na ostatnim, piątym wyciągu, jest wspinanie i coś więcej. Droga prowadzi wyraźną rysą w piętnastu metrowej pionowej płycie, którą po dłuższym wahaniu wyceniłem na VII. Po niej są jeszcze dwa lżejsze wyciągi na turnię w grani. Z niej zjechaliśmy (zostawiona pętla) wprost na północ i przetrawersowaliśmy do Batyżowieckiej Próby. Na całej drodze nie zostawiliśmy ani jednego haka, a główny ostatni wyciąg oferuje piękne wyrównane wspinanie na friendach i kościach. Droga została zrobiona, a my z Janem podczas całego wspinania nie wymyśliliśmy nazwy dla tej pięknej drogi, i zostawiliśmy drogę bez nazwy ...

Na drugi dzień przeszliśmy jeszcze filar między dwoma wyraźnymi żlebami, który według przewodnika do tej pory nie był przechodzony. Po 150 metrach podejścia żlebem, ścianką w prawo ze żlebu, zaczęliśmy wspinaczkę filarem, i przeszliśmy sześć pięknych łatwych wyciągów w pewnej skale. Wyciągi w pobliżu szczytu mają dużą ekspozycję, a miejscami idzie się po ostrej krawędzi, aż do grani spadającej na zachód do Batyżowieckiej Doliny. W tym miejscu droga się kończy, a najpraktyczniejsze zejście wiedzie trawersem (miejscami II) do Batyżowieckiej Próby i nią na dół. 

Po przejściu tych dwóch nowych dróg, wiedzieliśmy że musimy się jeszcze wrócić dla zrobienia nowej drogi w lewej części ściany. Jej linię wypatrzyliśmy kiedy byliśmy pierwszy raz pod ścianą. Z dna doliny, w lewej części ściany ukazują się dwie przewieszki, które wyraźnie przypominają oczy, a nam obu przypominały obraz oczu Buddy. Linia wyglądała nieźle, i wydawało nam się że będzie ciężka, gdyż prowadziła przewieszonymi i pionowymi płytami. Zgodziliśmy się, że przydałoby się zabrać wiertarkę i dać nity na stanowiskach i w kluczowych miejscach, gdzie nie będzie innej możliwości asekuracji.

Upłynęły trzy miesiące gdy wróciliśmy pod ścianę uzbrojeni w lekką wiertarkę, 10 nitów i mnóstwo innego żelastwa. Przepiękny czas późnej jesieni, umożliwił nam zasmakować pięknego dnia w ścianie i zrobić w niej wspaniałą drogę w pewnej skale, wiodącą prosto przez „Oczy Buddy”. Pierwszy wyciąg prowadzi wyraźnym pionowym zacięciem, a jego początek okazał się nieprzyjemny, gdy szedłem długi odcinek bez możliwości asekuracji, ścianką na lewo od zacięcia. Poszedłem ten wyciąg bez wiertarki – w końcu wyglądało łatwo. Szybko tego pożałowałem, a w trudnym miejscu dopiero za trzecim podejściem odważyłem się przejść tą ściankę, i było dla mnie jasne że w tym miejscu trzeba dowiercić minimalnie jeden nit. Dalej droga prowadzi pionowym zacięciem za VI, aż do wygodnego stanowiska pod wyraźną przewieszką. Na stanowisko użyliśmy dwa nity, a dalej już szedłem z wiertarką przy sobie, prosto do góry przez przewieszkę. Ta zgodnie z oczekiwaniami, okazała się trochę trudniejsza, i w niej z haka, nawierciłem nit, dzięki któremu dostałem się na krawędź przewieszki, skąd w łatwiejszej wspinaczce doszedłem do „prawego oka Buddy”. To przewieszenie okazało się lżejsze. Dalej droga wiedzie pionowym zacięciem w płycie. Ta część ściany była mocno omszała i chyba ciężka do przejścia po takim pokryciu. Ponownie uciekłem się do pomocy friendów i nawierciłem nit w kluczowym miejscu, i przy jego pomocy dostałem się na półkę pod trzecim wyciągiem. Drugi wyciąg jest długi na 55, przewieszony w dole, i z drugim cięższym miejscem już zupełnie na jego końcu. Jano pociągnął jeszcze piękny trzeci wyciąg, zaczynający się zacięciem, aż do grani, gdzie się ta droga łączy z drogą dochodzącą od lewej strony, i wiodącą granią - „droga lewym żebrem” (tuż na prawo od Batyżowieckiego Żlebu – droga nr 7 z topo Montany). Dalsze wspinanie granią jest już chyba lekkie, dwójkowe, w bardzo niepewnej skale. My dalej nie szliśmy, a drogę ukończyliśmy na wielkiej płaśni w grani, gdzie nawierciliśmy dwa nity pod trzecie stanowisko. Zjechaliśmy trzeci wyciąg, a ja się wyrwałem do godzinnego czyszczenia końcowego odcinka drugiego wyciągu. Po odpowiednim szorowaniu, cały odcinek został wyczyszczony i przygotowany do przejścia. Jeszcze opracowanie kroków w przewieszce na początku wyciągu i byłem z powrotem na pierwszym stanowisku. Przyszedł Jano, ściągnęliśmy liny, i mogłem podejść do przejścia przygotowanego wyciągu. Ciężko wyglądające przewieszenie, po złapaniu obłej krawędzi przewieszki, wypuszczenia obu nóg, oparcia lewej pięty i następnych dwóch ruchach na ścisk, okazało się nie aż tak trudne. Gdzieś tak za VII. Ucieszony, że przewieszka puściła za pierwszym podejściem, pognałem na koniec wyciągu, gdzie miałem już opracowane ruchy, mogłem się sycić piękną techniczną wspinaczką w zacięciu w płycie. To miejsce wyceniłem na VII-. Szybki zjazd w dół, a po chwili czyszczenia pierwszego wyciągu i nawierceniu nita w dolnym odcinku, który ostatecznie wyceniłem na VI+, byliśmy z powrotem pod ścianą.

Powstała piękna droga w pewnej skale, z trzema nitami na drodze i sześcioma nitami na stanowiskach. Jej nazwę znaliśmy już wcześniej, zanim zaczęliśmy się wspinać – Oczy Buddy.

Pod ścianą zajrzeliśmy na naszą drogę z prawej strony, którą przeszliśmy w sierpniu, a której nie daliśmy wtedy żadnej nazwy. Chciałem żeby ta droga miała swoją nazwę, a że mój klub obchodzi w tym roku 50-lecie swojego założenia, a jubileusz miał być obchodzony następnego dnia ... naszło mnie by nazwać drogę “50 rokov pre JAMES Bobrovec” (50 lat dla JB). Po krótkim śmiechu, Janowi spodobała się ta nazwa i została ona rozstrzygnięta. Dopiero w domu przy wyrysowywaniu linii dróg, zobaczyłem datę kiedy tą drogę robiliśmy i było to 8.08.2013, co odpowiada dokładnie 50 latom od założenia klubu dnia 8.08.1963 roku. Należyta symbolika :-) 

Tak więc idźcie do „zapomnianej ściany” w Batyżowieckiej Dolinie i cieszcie się pięknymi drogami.

Cześć!

Ivan Váňa Staroň & Jano Keco Kořínek

HO JAMES Bobrovec & Skialp klub Žiarska dolina

 

 

Gerlach i Mały Gerlach z Doliny Batyżowieckiej:

Mały Gerlach - Oczy Buddy:

Oczy Buddy - w zacięciu na pierwszym wyciągu:

Oczy Buddy - początek drugiego wyciągu:

Oczy Buddy - przewieszka na drugim wyciągu:

Oczy Buddy - drugi wyciąg pionowa płyta:

Oczy Buddy - zacięcie na trzecim wyciągu:

Mały Gerlach - Motyli Filar:

 

 

Motyli Filar - środkowa część:

Motyli Filar - na ostrzu grani:

Mały Gerlach - 50 lat dla JB:

50 lat dla JB - na pierwszym wyciągu:

50 lat dla JB - drugi wyciąg:

50 lat dla JB - kluczowy piąty wyciąg z rysą w płycie:

50 lat dla JB - dojście do grani:

Mały Gerlach z Montany uzupełniony o nowo powstałe linie:

Tłumaczenie ze słowackiego i uwagi do tekstu - Adam Śmiałkowski