Wywiad z Miro Peto

Czekam na gości przed spotkaniem podsumowującym minione lato taternickie. W drzwiach dostrzegam uśmiechniętego Mira Peto. Wszechstronnie aktywny w różnych górach. Przeszedł najtrudniejsze drogi w Tatrach („Jetstream” na Jastrzębiej Turni ubiegłego lata), zarówno sportowe jak i klasyczne. Dokonał najtrudniejszych zjazdów narciarskich w Tatrach (w tamtym roku drogą Tatarki z Kieżmarskiego Szczytu do Lejkowego Kotła). Proszę go o parę słów, przy zdjęciach ze słowackich przejść. Miro opowiada o kilku drogach które przeszedł tego lata. Mówi z niezwykłą skromnością i spokojem.

Po spotkaniu, rozmawiamy w wąskim gronie, jest z nami Miro. Z jego osoby bije spokój, opanowanie i bardzo przyjazne ciepło. Jego skromność jest uderzająca (pominąwszy nawet jego osiągnięcia). Przez połączenie łagodności i otwartości, robi na mnie wrażenie niezwykłego człowieka. Miro jest drobnej postury, gdyby nie jego dłonie z widocznymi zgrubieniami stawów, trudno byłoby się domyślić, że ma cokolwiek wspólnego z górami.

Miro przyjechał z Liptowskiego Mikulasa. Mówi że to jest idealne miejsce do zamieszkania. We wszystkie góry Słowacji ma najbliżej, a do tego może się kąpać w Liptowskiej Marze. Do Żyliny, gdzie robi doktorat z informatyki ma godzinę. Do Raczkowej Doliny ma pół godziny (dzisiaj był na Barańcu). Stara się codziennie spędzić trochę czasu w górach. Góry, przyroda dają mu siły, energię, napędzają do życia poza nimi, do przyjmowania codzienności. Trudno mu się zdecydować na jedną, ulubioną formę aktywności. Mówi że z każdej pory roku ma tyle samo radości; że zimą daje mu to oczywiście jazda na nartach, w lecie wspinanie. W końcu jednak, z niewielką przewagą wybiera 'lyzowanie' (jazdę na nartach).

W trakcie rozmowy dochodzimy do wniosku że brakuje kontaktów pomiędzy polskimi i słowackimi wspinaczami. Że są organizowane spotkania taternickie, klubowe, ale zawsze oddzielnie. Miro nie wie skąd się to bierze. Czy to pozostałość po latach komuny? Od lat bywam po kilkanaście razy w roku na Słowacji. Nie wyczuwam ani uprzedzeń ani wrogości w żadnym ze swoich kontaktów ze Słowakami, ze 'słowackimi horolezcami'. „Może uda nam się to zmienić?” – wyrażam nieśmiałą nadzieję. Miro z charakterystycznym spokojem i łagodnym uśmiechem, odpowiada: - „Ano”. Proszę go żeby, odpowiedział na kilka moich pytań, które mu wyślę, i żeby napisał coś o sobie dla Taternika. Zgadza się, mówi że napisze. Wiem że tak będzie, że wcale nie muszę mu o tym przypominać, Miro zawsze odpisuje, zawsze odpowiada. Jego rzetelność, skromność i życzliwość - zawstydzają mnie...

Urodziłem się w październiku 1985 roku w Rużomberku. Już od małego rodzice zabierali mnie w góry – w zimie na narty, w lecie turystycznie, a później i w skały. Na nartach jeździłem w Jasnej jeszcze jakoś w czasach przedszkolnych, a swój pierwszy bardziej stromy żleb (Retranslačný žľab z Chopoka) zjechałem mając 7 lat. Chrzest wspinaczkowy w Tatrach przeszedłem w wieku 9 lat na Filarze Wołowej Turni. A dwa lata później zdobyłem swój pierwszy Alpejski Szczyt – Grossglockner. Po raz pierwszy miałem do czynienia z ekstremalnym narciarstwem mając 14 lat, kiedy z Mišom Wolfom zjechaliśmy Czerwony Żleb w masywie Grani Baszt. Mniej więcej w wieku 16 lat zacząłem systematycznie uprawiać skialpinizm, ekstremalne narciarstwo oraz wspinanie skałkowe. Za swoje sportowe osiągnięcia zostałem przyjęty w 2008 do reprezentacji słowackiego wspinaczkowego klubu James.

Za swoje największe osiągnięcie, jeśli chodzi o ekstremalne narciarstwo, uważam pierwszy zjazd wschodniej ściany Sunnmorslauparlaegdy (Norwegia, 4/2010), zjazd północno-zachodnej ściany Lille Venjetinden (Norwegia, 4/2010) oraz zjazd z wierzchołka Aiguille Verte przez Kuluar Couturier (6/2009). Z przydomowych zjazdów chyba najbardziej sobie cenię pierwszy kompletny zjazd z Kieżmarskiego Szczytu południowo-zachodnią ścianą z prostowaniem do Cmentarza (3/2012).

Za największy sukces w swoim dotychczasowym wspinaniu uważam przejście drogi Erectissima w północnej ścianie Cima Grande (10- UIAA, odpowiednio 8a+ we francuskiej skali, zrobione w stylu PP w sierpniu 2011. Za to osiągnięcie zostałem nagrodzony Srebrnym Karabinkiem SHS James a także zdobyłem wyróżnienie w Czechach). Bardzo sobie też cenię przejście drogi Tempi Modernissimi we wschodniej ścianie Sasso Delle Unici (7c+ PP, 7/2012, za przejście zostałem nagrodzony Brązowym Karabinkiem SHS James). W Tatrach najbardziej wartościowe jest dla mnie przejście 12-to wyciągowej drogi VO2max (9UIAA, odpowiednio 7c) na wschodniej ścianie Młynarczyka w stylu OS (9/2009, Brązowy Karabinek) oraz drugie przejście jednej z najcięższych tatrzańskich dróg – Jet Stream (10-/10 PP, 10/2012, Brązowy Karabinek). W sumie jak dotąd przeszedłem w górach ponad 200 dróg, z czego większość należy do tych najcięższych w słowackim górskim letnim wspinaniu klasycznym. Jeśli chodzi o drogi skałkowe, to najbardziej sobie cenię Les Brutales (10+ PP, odpowiednio 8b+, Dolina Demanowska, 10/2010).

Wierzysz w Boga? Doznajesz mistycznych odczuć w górach?

Nie wierzę w Boga tak, jak wierzy w niego większość ludzi. Wątpię w istnienie Boga tak samo, jak wątpię w jego nieistnienie. Dopuszczam zatem myśl, że może istnieć coś nadprzyrodzonego, czego w tej chwili nie do końca rozumiemy a być może i nigdy nie zrozumiemy. Ale nie chcę wierzyć w dogmaty tylko po to, żeby dostać odpowiedzi. Nie uważam się też za członka żadnego oficjalnego kościoła. Jeśli ktoś chce mnie koniecznie zaszufladkować, to można by mnie zaliczyć do sceptycznych agnostyków. Ale dla mnie jest ważniejsze żyć świadomie i szukać odpowiedzi na pytania, które mnie bezpośrednio dotyczą. Biorąc pod uwagę to, że od małego ciągnie mnie do gór i Przyrody, szukam odpowiedzi, dlaczego tak jest. Szukam odpowiedzi na pytania, dlaczego w górach i w Przyrodzie czuję się tak dobrze. Kiedy przebywam w górach, mam poczucie, że jestem dokładnie tam, gdzie przynależę – jakbym był częścią czegoś większego.Dlaczego tak jest? Szukanie odpowiedzi na takie pytania prowadzi mnie pomału ale na pewno do przodu na mojej drodze poznania. Góry i Przyroda są zatem ważną częścią mojej drogi życia.

Gdybyś mógł w tym momencie wybrać osobę (choćby nie żyjącą) i realizować z nią swoje górskie marzenie, to z kim byś się związał liną i jaki byś wybrał szczyt?

Chyba z Reinholdem Messnerem. Głównie dlatego, że czytałem wiele ciekawych książek, w których opisywał nie tylko to, co robi, ale także dlaczego to robi. To jest według mnie ważne – motywacja, to, co sprawia, że wspinacze gotowi są zrezygnować z innych wartości w swoim życiu i mają odwagę podążać za marzeniami, iść pod prąd, być pionierami, nawet jeśli taka droga jest często trudniejsza niż wygodne dopasowanie się do „normalnego” systemu. Ostatnio czytałem „Zachodnią Ścianę” Messnera, która mnie zachwyciła mnogością filozoficznych przemyśleń oraz poglądów.Reinhold ma za sobą bogate życie i bardzo dużo mistycznych przeżyć i doświadczeń z górami.

Na pewno byłoby bardzo interesująco porozmawiać z nim o tym podczas wspólnej wspinaczki. Wybór szczytu zostawiłbym jemu, ale gdyby chciał przyjechać w Tatry, chyba zabrałbym go na Jastrzębią Turnię, z którą łączy mnie wiele dobrych doświadczeń, a która znajduje się w jednym z najpiękniejszych zakątków Tatr – w Dolinie Kieżmarskiej.

Kto jest najważniejszą osobą w Twoim życiu?

Ciekawe pytanie, na które nie mam jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ w różnych momentach życia możemy za najważniejsze uważać różne osoby. Poza tym, pojęcie „osoba” przy holistycznym spojrzeniu na rzeczywistość, nie musi oznaczać jedynie osoby ludzkiej, w sensie człowieka. Przede wszystkim, jeśli człowiek żyje w górach, w Przyrodzie, to odczuwa obecność czegoś ciężko definiowalnego, co daje mu poczucie, że staje się częścią czegoś większego. Z tego szerszego punktu widzenia za najważniejszą osobę w swoim życiu uznałbym samą Przyrodę. Ale gdybym musiał wybrać z mojego dotychczasowego życia jednego konkretnego człowieka, któremu jestem za wiele rzeczy wdzięczny, byłby to prawdopodobnie mój brat Rast’o.

Spotkał się Adam Śmiałkowski
Tlumaczenie - Agnieszka Tarasińska i Bopp Neruda (wkrótce spotkanie z nimi)

 

Miro na "Memento" (VIII-) na Pośredniej Grani. Foto - Ivan Staron