Przejście w Tatrach
Góry:
Tatry Wysokie
Dolina:
Sławkowska
Miejsce:
Rogata Turnia
Nazwa drogi:
Birkenmajer-Kupczyk
Wycena:
V
Wycena uzupełniająca:
IV+ (war. własne)
Czas:
2h30min
Data:
2024-07-06
Uwagi:
Rogata Turnia. Z całą pewnością robi wrażenie na wszystkich odwiedzających Staroleśną. Rzuca się w oczy jako smukła i spiczasta turnia. W rzeczywistości jej grań szczytowa jest długa, a opada z niej okazał wschodnia ściana. Mało kto ją w ogóle kojarzy. Otoczona pobliskimi graniami, leżąc na samym końcu Doliny Sławkowskiej, wrażenie robi jedynie z raczej rzadko odwiedzanej Nowoleśnej Grani. Osobiście nie znam nikogo, kto by ją robił. Cofnijmy się jednak w czasie. Trzy miesiące biwaku w Tatrach. To zarówno tytuł opowiadania, jak i najlepszy taternicki sezon w życiu Wincentego Birkenmajera (http://www.nyka.home.pl/bibl_his/pl/21.htm). Pada tam mało znaczące zdanie: "Nazajutrz atak do wschodniej ściany Rogatej Turni. Teren nadzwyczaj stromy, kruchy i niebezpieczny. Za każdym tknięciem waliły się całe fury wiszących głazów, wspinaczka ogromnie męcząca fizycznie i denerwująca. Ale i tu zwyciężyliśmy.". Co prawda przejście to wymieniane było wśród najważniejszych całego sezonu (których zresztą nie brakowało, bo ogólnie był to bardzo owocny sezon polskiego taternictwa), ale... po takim komentarzu autorskim rzeszy chętnych do powtórzeń nie było. Nie jestem nawet pewny, czy przez całe lata 30 w ogóle doszło do drugiego przejścia. Poniekąd jednym z powodów było zakwalifikowanie tej drogi do wielkiej czwórki żartobliwie określonej przez Birkenmajera "Pionowymi Trawnikami" (czego kompletnie nie zrozumiał Stanisławski i w publicznej debacie się według mnie wygłupił). Należały do nich ściany: północna ściana Świstówki Roztockiej, północno-wschodnia ściana Młynarza, wschodnia ściana Nawiesistej Turni oraz wschodnia ściana Rogatej Turni właśnie. Opis ich wszystkich wraz z wprowadzeniem do tematu opublikowany został w Taterniku 1931/3. Dziś opis drogi można łatwo znaleźć w przewodniku Paryskiego (WHP1871). Jest to jednak jedyna droga w całej wschodniej ścianie, szerokiej na jakieś 400m, a wysokiej na 250m. Zatem punktów odniesienia niemal brak, a jedyne wrysowanie to mało znaczący zawijas na rysunku pokazującym całą Sławkowską flankę Granatów Wielickich (rys. 334). Odkąd zrozumiałem to jakieś 16 lat temu widziałem, że łatwo, pomijając już nawet sam horror autorskiego komentarza, ale po prostu orientacyjnie tym razem nie będzie. Przez dekady czasy się zmieniały, ale chętnych jak nie było w latach 30, tak i, a może tym bardziej nawet, w XXI wieku. Początkowo myślałem o letnim przejściu zespołowym, potem o takowym zimowy, a skończyłem jednak na samotnym. W 2018 roku obfotografowałem całą ścianę z Warzęchowych Turni by móc w spokoju poszukać na zbliżeniach drogi pierwszych zdobywców. Coś tam się dało wypatrzeć, nie powiem, ale w całości pewnego przebiegu nie dało się wskazać. Temat wracał co kilka lat, ale jakoś Birkenmajerowska dupotłucznia za każdym razem zwyciężała, do wczoraj. Pod ścianę udałem się przez Dolinę Wielicką. Po osiągnięciu Wyżniej Granackiej Szczerbiny, zszedłem na piargi drogą Grosza (II płyty). Jakieś 10 lat temu miał miejsce duży obryw w ścianie Małej Granackiej Turni tuż ponad zachodem zejściowym. Idąc po płytach jego pozostałości nie stanowią jednak większego problemu, może oprócz samych piargów, gdzie wszystko jest nadal bardzo niestabilne. Ściana z bliska wygląda jeszcze gorzej niż na zdjęciach. Robi dość przygniatające wrażenie. Szczególnie, że nawet nie wiadomo do końca, gdzie zacząć. Pomocnym staje się oryginalny rysunek Birkenmajera zamieszczony w Taterniku w 1931 roku. To dwa różne światy w porównaniu do miniaturki na kartach WHP. Przechodząc do konkretów. Startowa półeczka w prawo za III nie wygląda zachęcająco, wybrałem zatem wariant prostujący za IV (lito) startujący ze szczeliny brzeżnej. Wyżej opis sugeruje przejście 25m zdradliwego skalno-trawkowego terenu pod 10m wysokości rynnę. W rzeczywistości to raczej jakieś 10m w górę, natomiast dalszy teren nie wyglądał zachęcająco. Było to pierwsze miejsce, w którym postanowiłem iść niezgodnie z oryginałem. Ruszyłem zatem w prawo dalszą częścią dość litego zachodu (który osiągnąłem z dołu przez ściankę) kończącego się niewielkim kociołkiem. Ukazuje się nad nim stroma może 20m wysokości depresja skalna sugerująca możliwość dotarcia do drogi oryginalnej. U jej podstawy pierwszy (z trzech) haków jakie napotkałem. Rynną w górę (początkowo bardzo lito) około 10m (III), po czym skośnie w lewo do bocznej wywieszającej i mniej litej rynny. Nią w górę (IV) kolejne 10m i w lewo łatwo na wielki trawnik. W tym miejscu połączyłem się ponownie z oryginałem omijając w ten sposób najtrudniejsze miejsce drogi (na papierze, bo oczywiście nie mam jak z nim porównać mojego wariantu, oprócz tego, że oryginał wygląda gorzej). W ten sposób osiągnąłem wielki zachód przecinający większą szerokość ściany od lewej do prawej. Stąd zgodnie z opisem 6m w górę (III) na początek wąskiej trawiasto-skalistej półeczki prowadzącej pod przewieszkami skośnie w prawo w górę (ponad "moją" rynną za IV). Półeczka nie jest trudna (II-III), ale dość niewdzięczna ze względu na jakość skały, trawę i ekspozycję. Ostatecznie doprowadza ona ponownie do "mojej rynny z hakiem na starcie", ale już powyżej kończącego ją przewieszenia. Dalsza jej część opisana jest jako "nieco trudna". W rzeczywistości jest łatwa poza jedną III ścianką w połowie. Po dotarciu do wspomnianego w opisie "niewyraźnego kotła" dalsza droga widoczna jest na wprost w postaci stromej i wąskiej rynny. To drugie miejsce, w którym wybrałem własne rozwiązanie. Spod rynny poszedłem stromo po płytach w prawo (III) na krawędź żebra (pn.-wsch. oddzielającego wschodnią ścianę od pn.-wsch.), po czym nim, a częściowo po jego drugiej stronie dotarłem na trawnik ponownie łącząc się z przebiegiem oryginalnym. Dalsze żebro wygląda odstraszająco, gdyż jest strome, ale przede wszystkim całe w czarnych wielkoskalowych porostach. U jego podstawy spotkałem drugiego haka. Po kilkunastu metrach do wyboru zgodnie z opisem są dwa warianty: mniej eksponowane przejście przez przewieszony blok za III, albo całkowicie eksponowana ścianka na ostrzu za IV. Blok mnie nie przekonał zupełnie (od góry później wyglądał jeszcze gorzej), natomiast pod ścianką napotkałem trzeciego haka. Sama ścianka rzeczywiście za IV (lita, choć mocno porośnięta). Powyżej oba warianty się łączą, a idzie się ciekawym (niewspomnianym w opisie) zacięciem za III (za wielką przyklejoną do ściany turniczką). Następnie coraz łatwiej w kierunku zwornika całego pn.-wsch. filara, jednak przed jego osiągnięciem zgodnie z opisem trawiastym zachodzikiem w prawo i w górę na siodełko w grani przez niewdzięczną ściankę (II-III), skąd już blisko w prawo na główny wierzchołek Rogatej Turni. Autorzy pierwszego przejścia zrealizowali je w 4h, mi wczoraj zeszło 2h30min, co jak na wysokość ściany i styl działania jest czasem długim, który zawsze świadczy o kwestiach orientacyjnych oraz jakości skały. Po przejściu nachodzi mnie jedna refleksja. Tak, ściana jest poważna, jednakże nie zaobserwowałem niczego o czym wspominał Birkenmajer. Na pewno trzeba wspinać się delikatnie i rozważanie wybierać chwyty i stopnie, jednakże miałem okazję być w wielu dużo bardziej niewdzięcznych i niebezpiecznych miejscach w Tatrach. O żadnym miejscu nie mogę powiedzieć, że "wszystko się rusza", a w przypadku takich ścian, to już bardzo wiele. Oczywiście dwa fragmenty przeszedłem inaczej niż Birkenmajer z Kupczykiem. Moim zdaniem ułatwiając nieco przejście i unikając nieco bardziej niebezpiecznych (przynajmniej wizualnie) fragmentów. Było mi łatwiej, bo mając dobre zdjęcia, mogłem sobie to jakoś zaplanować alternatywnie. Innymi słowy autorzy nie znaleźli najłatwiejszego przejścia ściany, co w sumie mnie nie dziwi. Szokujące jest natomiast to, że przez kolejne prawie sto lat nikt się tym tematem na tyle nie zainteresował by zostawić jakiś ślad w ogólnodostępnej literaturze. Z drugiej strony, to w sumie miło. Niewiele jest ścian, które można współcześnie zrobić mając jedynie świadomość istnienia (wraz z oryginalnym opisem) pojedynczej drogi (już po przejściu dowiedziałem się, że istnieją jeszcze dwie zimowe o wiele później powstałe drogi: droga mniej więcej z 1988 roku, Tornado z 2005).
Kto:
Greg
Data publikacji:
2024-07-07