Solowe wspinanie – blaski i cienie, ucieczki i zbliżenie
„Lina osłabia odczuwanie” - Pietro Dal Pra
Artykuł pod tym tytułem ukaże się w najbliższym numerze kwartalnika „Tatry”. Tutaj przytaczam odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania, kilku z aktualnie działających w Tatrach solistom, bez analiz i komentarzy, w formie w jakiej udzielone zostały odpowiedzi.
PETR DANIS
1 foto Petr Danis: taternicy na Grani Krywania
Czym się kierujesz w wyborze dróg?
Wybieram klasyczne drogi pierwszych zdobywców, zwykle w pustych północnych dolinach (latem). To w miarę łatwe drogi (III-IV, ładne – bo logiczne) gdzie nie ma stanowisk, spitów, czasami tez haków. Ważna jest intuicja znalezienia drogi. Tez tak, by był spokój, cisza, przygoda... przynajmniej ciut tak, jak za owych czasów. Czasami sobie wyobrażam, jakie to chyba było, jaka odwaga, silna wola była kiedyś w ludziach. Dziś jest dużo łatwiej (wyposażenie, sprzęt, środki komunikacji, ...). Specjalnie wybieram miejsca, gdzie jest bardzo małe prawdopodobieństwo spotkania kogoś. Zimą wybieram podejścia i trudności by było (w miarę) bezpiecznie. To ciut inna gra.
Co było powodem, przyczyną pierwszej solowej wspinaczki?
Pragnienie samotności, ciszy i ciężka do opisania chęć spróbowania tej jedynej „sprawiedliwej“ wspinaczki: sam na sam.
Z czego się bierze największe napięcie? kiedy ono występuje? Przed wspinaczką, w trakcie?
Przed wspinaczka, w końcówce podejścia pod ścianę - góry są dużo większe od człowieka. Patrzę i pytam: czy pozwolą się dotykać, czy dadzą się przejść? W każdym momencie, kiedykolwiek może się zdarzyć cokolwiek... W trakcie wspinaczki to już koncentracja, duża radość i adrenalina.
Dlaczego ten rodzaj wspinania? Po co?
To esencja „bycia“ w górach. Góry, żywioły i ja. Nic poza tym. Nie ma ludzi, publiczności (skałki, piasek, południowe ściany, ...). To ogromne przeżycie – nawet na łatwej drodze, przejść północną ścianę, tak jak kiedyś Komarniccy, Świerz, Puskas... Duża satysfakcja.
Czy to próba sił z samym sobą?
Tak, na swój sposób na pewno.
Gdzie jest (czym jest) lęk, jak się rozkłada w każdym z przedsięwzięć (dróg)?
Okoliczności subiektywne: To moment, kiedy pada pytanie, czy tutaj w tym miejscu dam radę. Jeżeli pada, to lęk jest poważny. Natomiast ciągle mam nad nim kontrolę. Okoliczności obiektywne: jeżeli góry pokażą zęby (krucha skała, urwany kamień, lawina, ...). Tutaj kontroli brak – trzeba być bardzo ostrożnym i słuchać głosu natury.
Czy pamiętasz jakiś najbardziej dramatyczny moment? Czy jest miejsce na taki?
Zimą wracałem z połowy drogi w północnej ścianie Sławkowskiego. Bo odpowiedź na powyższe pytania miała dużo znaków zapytania. Więc zawróciłem.
2 foto Petr Danis: jedna ze zrobionych dróg w północnej ścianie
Jakbyś określił, najbardziej obrazowo różnicę między solowaniem z asekuracją a bez?
To inna bajka... Jestem samotny, bezbronny, jak nagi w lesie... Dzisiaj dla wielu ludzi (turystów, wspinaczy) góra lub ściana to przeciwnik (...zdobył, pokonał, zwyciężył, ...). Nie znoszę takich słów... Pokory, kurwa, pokory ludziom brakuje !!
Czy to nie tak, że osiągając pewien pułap własnych technicznych możliwości, podnosisz pułap psychiczny, dla podniesienia wartości przejść (oczywiście dla własnej satysfakcji, nie splendoru)?
Dla mnie nie. Dla mnie to zupełnie inna „dyscyplina“, oczywiście psychika ma tutaj ogromne znaczenie, w moim przypadku dużo większe niż mój poziom fizyczny. Nawet mogę powiedzieć, iż bym nigdy nie zamienił tysiąca dróg 8c (dla mnie nieosiagalne) za jedyną Jaworową Grań...
Czy nie jest solowe wspinanie, niejako ostatnim bastionem ciszy gór, ucieczką od zgiełku, rzeczywistym obcowaniem z żywiołem, naturą?
Tak, myślę, to samo wyżej napisałem...
GRZEGORZ FOLTA
3 foto Grzegorz Folta: Wschodni Szczyt Wideł z Grani Wideł
Czym się kierujesz w wyborze dróg?
To skomplikowana sprawa. Jest wiele kryteriów, które za każdym razem muszę rozpatrywać, szczególnie ważnych w przypadku dróg wcześniej nieprzechodzonych. Po pierwsze, droga musi się mieścić w akceptowalnym dla mnie w danym sezonie przedziale trudności, które pokonuję bez asekuracji, a które jednocześnie jestem w razie konieczności w stanie pokonać w zejściu. Po drugie, droga musi się wpasowywać w aktualne warunki w górach, czyli niezwykle istotny w kontekście pogody z dni poprzedzających jest wybór wystawy oraz samej formacji. Po trzecie, ważne by raczej nie była to droga "modernistyczna" trzymająca trudności, a posiadająca raczej izolowane miejsca. Po czwarte, często wybieram drogi, na które współcześnie nie chciałoby mi się już iść z "ciężkim sprzętem", a w ramach przedpołudniowego spaceru na lekko są akurat jak znalazł. Podsumowując, przyszedł czas na nadrabianie zaległości z dawnych lat :)
Co było powodem, przyczyną pierwszej solowej wspinaczki?
To ciekawa historia. Chęć do rozpoczęcia sezonu letniego była tak wielka, że idąc na drogę Stanisławskiego pod południową ścianą Wołowej Turni znaleźliśmy się koło 7 rano, gdy... nie dość, że w całości była jeszcze w cieniu, to dodatkowo wyglądała na mokrą. Słońce wkrótce oparło się o Żebro Świerza powodując niezwykły kontrast, między nim, bardzo szybko suchym i ciepłym, a resztą ściany nadal pochłoniętą w mroku. Pokusa była nie do odparcia. Zostawiliśmy cały sprzęt i na rozgrzewkę przeszliśmy w jakieś dwadzieścia minut Świerza, a w Stanisławskiego wbiliśmy się odpowiednio później, gdy słońce już w całości ogrzewało ścianę. Zatem nie był to żaden plan, a raczej impuls chwili.
Z czego się bierze największe napięcie? Kiedy ono występuje? Przed wspinaczką, w trakcie?
Najtrudniejsze są dni z niepewną w sensie konwekcyjnym prognozą pogody. Wówczas trzeba się wspinać naprawdę szybko by najpóźniej koło 10 rano być już na szczycie. Stres pojawia się, gdy spory kawałek ściany pozostaje do pokonania, dużo trudnych decyzji odnośnie przebiegu drogi przed Tobą, a ciemne chmury wcześniej niż miały zaczynają zbierać się na horyzoncie. Pośpiech to najgorszy doradca, a tu trzeba znaleźć złoty środek miedzy pomyleniem drogi, a zostanie w środku ściany w trakcie letniej zlewy. W pozostałych przypadkach napięciem nazwałbym raczej koncentracją, czyli czymś w pełni pozytywnym, a nie destrukcyjnym.
Dlaczego ten rodzaj wspinania? Po co?
Odpowiedź jest prosta. Przede wszystkim dlatego, że jest niezwykle wygodny. Współcześnie znalezienie partnera na niekonwencjonalną wspinaczkę to niebanalne zadanie obarczone sporym prawdopodobieństwem porażki. W tym kontekście wspinaczka samotna ma same plusy. Idziesz gdzie chcesz, kiedy chcesz, o której chcesz, w tempie jakim chcesz. Najważniejsze jest jednak to, że... nie musisz się o nikogo martwić i nikim opiekować, nawet jeśli teren jest obiektywnie średnio bezpieczny i ewentualna asekuracja i tak przedstawiałaby wątpliwą wartość. To właśnie ta wolność wyboru jest dla mnie największa wartością. Cała reszta jest swego rodzaju dodatkiem, nie powiem czasem bardzo satysfakcjonującym, ale jednak dodatkiem. Wolność, dla mnie to słowo klucz.
Czy to próba sił z samym sobą?
Nie nazwałbym tego próbą sił, a przynajmniej nie ze sobą. Raczej nieustanną rozmową z partnerem, którym jesteśmy my sami. Każda wspinaczka to setki, czasem tysiące pytań, na które samemu trzeba znaleźć odpowiedzi. Począwszy od pierwszej myśli by w ogóle się gdzieś wybrać, po niemal każdy jeden ruch i zastanawianie się, czy dany chwyt jest godny zaufania. To właśnie ta nieustanna rozmowa ze sobą samym jest chyba najpiękniejsza. A próba sił? Nie ze sobą, a z górą, ze ścianą, z drogą. To z nimi przychodzi się mierzyć.
Gdzie jest (czym jest) lęk, jak się rozkłada w każdym z przedsięwzięć (dróg)?
Lęk? Uczuć towarzyszącym wspinaniu solowemu nie nazwałbym lękiem. To są raczej dość specyficzne emocje. Główna niepewność pojawia się przed wejściem w ścianę. Wówczas jest to jeszcze etap obierania drogi, odpowiadania sobie po raz kolejny, tym razem już w górach, na pytanie z dnia wcześniejszego. Czy na pewno dana droga to to dobry wybór (pod względem wystawy, jakości skały, wilgotności, czyli aktualnych warunków)? Czy aktualne samopoczucie jest odpowiednie by mierzyć się z postawionym problemem? Po wejściu w ścianę ona znika, bo jak powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B niezależnie od tego, czy to B będzie na wierzchołku, czy po wycofie ponownie na piargach. Wszelkie negatywne emocje pozostają pod ścianą, a jeśli nie pozostają, to lepiej w ogóle się w samotną wspinaczkę nie bawić.
4 foto Grzegorz Folta: Durny Szczyt na drodze Motyki
Czy pamiętasz jakiś najbardziej dramatyczny moment? Czy jest miejsce na taki?
Dramatyczny? Nie, to jest niedopuszczalne. Pamiętam jedynie momenty trudne, które wymagały ode mnie wielominutowego wyszukiwania sekwencji, która nie przekroczyłaby akceptowalnego przeze mnie poziomu trudności i ryzyka. Okropne natomiast jest uczucie zamknięcia sobie drogi zejściowej, jeśli planowo takie miejsce nie miało na danej drodze wystąpić. Mam na myśli sytuacje, kiedy pokonywana sekwencja okazała się trudniejsza, niż wskazywał opis, przez co wiesz, że w razie potrzeby odwrotu będzie Ci ciężko przewspinać ją w dół. Na szczęście przy pewnym doświadczeniu to zdarza się niezwykle rzadko.
Jakbyś określił, najbardziej obrazowo różnicę między solowaniem z asekuracją a bez?
Podstawową różnicą jest czas, a cała reszta to jej pochodne. Bez liny to bardziej jak spacer w pięknych okolicznościach przyrody, z liną to wielokrotnie większy wysiłek, zarówno na podejściu, jak i w trakcie samej wspinaczki. Solowanie z asekuracją jest pod wieloma względami bardzo podobne do konwencjonalnej wspinaczki z partnerem. Oczywiście wszystko trzeba wykonać po kilka razy, więc wysiłek jest wielokrotnie większy, ale zasadniczo sprawa wygląda dość podobnie. Ma to jednak zasadniczą konsekwencję w dobrze dróg, które często są jedynie niewiele łatwiejsze, niż też pokonywane z partnerem. Nieużywanie asekuracji, a jeszcze bardziej nieposiadanie jej nawet w plecaku, wielokrotnie zwiększa liczbę zadawanych sobie pytań. W związku z tym wybierane nieprzechodzone wcześniej drogi muszą być odpowiednio "łatwe". Warto pamiętać, że do wszystkiego trzeba dostosowywać odpowiednie środki. Paradoksalnie, nie zawsze posiadanie sprzętu do asekuracji zwiększa bezpieczeństwo, gdyż żywcowanie z ciężkim plecakiem to straszne uczucie, a przecież w rzeczywistości chodząca samemu asekurujemy się zazwyczaj tylko lokalnie,a przez resztę czasu wszystko trzeba targać na plecach.
Czy to nie tak, że osiągając pewien pułap własnych technicznych możliwości, podnosisz pułap psychiczny, dla podniesienia wartości przejść (oczywiście dla własnej satysfakcji, nie splendoru)?
Oczywiście, że samotne przejście danej drogi, we własnych oczach jest bardziej wartościowe, niż przejście zespołowe, ale to zazwyczaj efekt końcowy. W moim przypadku nie jest to przesłanka determinująca działalność, a raczej jej miły skutek.
Czy nie jest solowe wspinanie, niejako ostatnim bastionem ciszy gór, ucieczką od zgiełku, rzeczywistym obcowaniem z żywiołem, naturą?
Nie mi to oceniać. Na pewno dla mnie jest czymś niezwykłym umożliwiającym odczuwanie otoczenia górskiego na zupełnie innym poziomie, ale to tylko i wyłącznie moja subiektywna ocena. Nie szedłbym jednak w skrajności. Miejsc w Tatrach, w których można uciec od przyziemnej rzeczywistości są tysiące i nie trzeba się samotnie wspinać by w nich bywać.
PAWEŁ ORAWIEC
5 foto Paweł Orawiec: ze 114 na Kościelcu
Czym się kierujesz w wyborze dróg?
To zależy od mojego nastroju ;) aktualnej formy, możliwości powrotu i wielu innych rzeczy
Co było powodem, przyczyną pierwszej solowej wspinaczki?
Nie pamiętam do końca bo było to kilkanaście lat temu, po prostu zachciało mi się zrobić coś sprawnie, szybko i samemu
Z czego się bierze największe napięcie? kiedy ono występuje? Przed wspinaczką, w trakcie?
Bierze się z trudności wybranego celu. Pojawia się i przed i w trakcie.
Dlaczego ten rodzaj wspinania? Po co?
Bo dostarcza przeżyć, wrażeń, emocji i satysfakcji o które znacznie trudniej jeśli działamy w towarzystwie.
Czy to próba sił z samym sobą?
Trudno mi odpowiedzieć.
6 foto Paweł Orawiec: z Filara Cihuli na Batyżowieckim
Gdzie jest (czym jest) lęk, jak się rozkłada w każdym z przedsięwzięć (dróg)?
Trzeba zaakceptować inny poziom ryzyka i chyba stąd się bierze lęk.
Czy pamiętasz jakiś najbardziej dramatyczny moment? Czy jest miejsce na taki?
Takie coś może się wydarzyć.
Jakbyś określił, najbardziej obrazowo różnicę między solowaniem z asekuracją a bez?
Dla mnie nie ma żadnej różnicy. Jak mam linę to po prostu robię o tyle trudniejsze rzeczy aby pojawiło się to czego szukam...
Czy to nie tak, że osiągając pewien pułap własnych technicznych możliwości, podnosisz pułap psychiczny, dla podniesienia wartości przejść (oczywiście dla własnej satysfakcji, nie splendoru)?
Raczej nie.
Czy nie jest solowe wspinanie, niejako ostatnim bastionem ciszy gór, ucieczką od zgiełku, rzeczywistym obcowaniem z żywiołem, naturą?
O ciszy się nie wypowiem, bo akurat ja kiedy jestem sam to słucham muzyki. Jest na pewno jakąś formą ucieczki od tego świata tam na dole. Kontakt z górami jest o wiele bardziej osobisty dlatego też pewne rzeczy, wybacz Adam, zostawię dla siebie.
KACPER TEKIELI
7 foto Kacper Tekiel:i: Korosadowicz na Kazalnicy bez liny i bez uprzęży kwiecień 2015
Czym się kierujesz w wyborze dróg?
Najpierw wybieram cel, który zamierzam zrealizować, potem dopiero dobieram do niego taktykę. Jeżeli jest to np. droga Korosadowicza na Kazalnicy to wiem, że kilka razy szybszy i skuteczniejszy będę wspinając się bez partnera i bez asekuracji. Jeżeli jest to coś bardziej skomplikowanego, to wtedy zadaję sobie pytania: czy droga ma dużo łatwych fragmentów na których można "nadgonić" czas na żywca? czy mam ambicję, aby całkowicie sam poradzić sobie z jej trudnościami? Jeżeli jest to droga na której trudności przedzielone są łatwym terenem (Filar MSW) nadal szybszy i skuteczniejszy będę sam. Jeśli jednak jest to wspinaczka ciągami trudności, które będą wymagały ode mnie asekuracji, to wtedy na decyzję o pójściu solo nie wpływa taktyka, a właśnie chęć zadośćuczynienia swojej ambicji i pokonaniu trudności samemu.
Co było powodem, przyczyną pierwszej solowej wspinaczki?
Nie dzielę swoich wspinaczek na solowe i zespołowe. Samotne wspinanie jest dla mnie najnormalniejszym sposobem pokonywania trudności, czy to z asekuracją, czy bez niej. Pamiętam, że po prostu spakowałem się i poszedłem się wspinać, kompletnie nie rozważałem przyczyn decyzji, był to zresztą jeden z pierwszych sezonów w życiu.
Z czego się bierze największe napięcie? kiedy ono występuje? Przed wspinaczką, w trakcie?
Odpowiedź jest prozaiczna, bierze się ze strachu przed nieznanym czyli przed śmiercią, występuje zarówno podczas przygotowań jak i podczas pokonywania trudnych fragmentów. Jednak i tu i tu wszystkie wysiłki kieruję by zastąpiła go koncentracja.
Dlaczego ten rodzaj wspinania? Po co?
We wspinaczce solowej nic nie dzielimy na dwa; ani odpowiedzialności, ani strachu, ani trudności, ani wreszcie satysfakcji po wszystkim. Taki rodzaj działania mi odpowiada zarówno w życiu jak i w górach, jednak potrafię świetnie działać w zespole, a taka działalność dodaje wartość której solowanie nie ma, czyli wspólnotę doświadczenia.
Czy to próba sił z samym sobą?
Tak, zdecydowanie. Można to streścić tak, że wspinaczka dzieli się na te z lepszym partnerem, słabszym partnerem, równorzędnym partnerem oraz bez partnera. Wspinając się z lepszym lub równorzędnym partnerem można zadać sobie po wszystkim pytanie, czy gdyby nie on to doszłoby do sukcesu? (oraz z drugiej strony: ile cegiełek do wspinaczki dorzuciłem ja? ). Wspinaczka ze słabszym partnerem podobna jest pod względem psychicznym wspinaczce solowej. Powinno się wiedzieć, że jest się odpowiedzialnym za wszystko i zobligowanym do podejmowania decyzji za wszystkich.
Gdzie jest (czym jest) lęk, jak się rozkłada w każdym z przedsięwzięć (dróg)?
Zarówno we wspinaczce partnerskiej jak i solowej, satysfakcja (o którą przecież chodzi we wszystkim co robimy) bierze się przede wszystkim z balansowania na granicy lęku i kontroli sytuacji.
Czy pamiętasz jakiś najbardziej dramatyczny moment? Czy jest miejsce na taki?
Wszystkie trudne miejsca ze słabą bądź bez asekuracji. Bardzo słabą asekurację miałem prowadząc w lecie Filar MSW. Wyciąg przez komin wejściowy był delikatny i nieasekurowalny; kilkanaście metrów, a niżej jeden mechanik w brudnej szczelinie, do tego być może zbyt cienka lina.. wszystko w pionowych letnich trawach. Takich momentów było więcej - tak samo jak podczas wspinaczek z partnerami.
Jakbyś określił, najbardziej obrazowo różnicę między solowaniem z asekuracją a bez?
Przy wspinaczce z asekuracją, trzeba być pewnym, że poprawnie posługuje się sprzętem i dopiero reszta uwagi skierowana jest na sam ruch w skale - w nagrodę możemy liczyć na szczęśliwy lot. We wspinaczce bez asekuracji jest większa koncentracja na samym wspinaniu, ale z kolei pomyłka jest niedopuszczalna. W obu przypadkach spędza się czas samemu ze sobą, znaczy to tyle, że trzeba samego siebie bardzo lubić i nie nudzić się w swoim towarzystwie. Gwoli ścisłości wyróżniam również pośrednie wersje solo: III stopnia - z pełną asekuracją II stopnia - z liną w plecaku / założoną uprzężą / psychiczną furtką w postaci "przyaucenia się" - to tego stopnia zaliczam również wspinaczkę zimową bez liny, ale za to z uprzężą połączoną z dziabami lonżą (każde dobre uderzenie dziaby w lód czy trawy jest niezłym "auto") I stopnia - (bez liny, free solo) - brak sprzętu nawet w plecaku, bez uprzęży, w zimie dziabki nieprzywiązane.
8 foto Kacper Tekieli: łatwy teren po przejściu bez asekuracji drogi Stanisławskiego na wschodniej ścianie Pośredniego Gerlacha - lipiec2015 (krótka lina w plecaku, uprząż na sobie
Czy to nie tak, że osiągając pewien pułap własnych technicznych możliwości, podnosisz pułap psychiczny, dla podniesienia wartości przejść (oczywiście dla własnej satysfakcji, nie splendoru)?
Zgodzę się, stąd wspinaczkę solo uprawia się na niższym poziomie technicznym. Według nie powinno być to trzy stopnie poniżej poziomu OS, chyba, że jest to wspinaczka na rozpoznanej drodze.
Czy nie jest solowe wspinanie, niejako ostatnim bastionem ciszy gór, ucieczką od zgiełku, rzeczywistym obcowaniem z żywiołem, naturą?
Obcowaniem ze sobą, czy też z górami. Bo jestem ich częścią, zwłaszcza przy wspinaczce bez sprzętu.
„Samotna wspinaczka stroi się w eleganckie szaty poszukiwania wolności” - Pietro Del Pra
Serdecznie podziękowania za wypowiedzi i zdjęcia kieruję do 'solistów' w osobach (alfabetycznie): Petr Danis, Grzegorz Folta, Paweł Orawiec, Kacper Tekieli.
Adam Śmiałkowski