Przejście w Tatrach

Mountains: 
Tatry Wysokie
Dolina: 
Rybiego Potoku
Miejsce: 
Mięguszowiecki Szczyt Wielki
Name of the route: 
Filar MSW
Scale: 
V+
Wycena uzupełniająca: 
M6 w Dep.Korosada
Time: 
17h45min
Date: 
2025-02-09
Comments: 
Filar MSW. Wybierałem się na tę drogę zimą od lat, jednak nigdy się nie składało. Latem co prawda miałem okazję przechodzić Wielki Komin, ale było to 14 lat temu i z całą pewnością nie była to ani łatwa, ani miła „piątkowa” wspinaczka. W tym roku zimą nie miałem takich planów, nie omieszkałem jednak skorzystać z zaproszenia Dawida i Rafała. Susza meteorologiczna, którą bez wątpienia aktualnie mamy, nie motywuje do takich dróg. Trudno spodziewać się wówczas dobrych warunków, choć z drugiej strony w sieci jest bardzo mało informacji na temat tego, jak rożnie może wyglądać ta konkretna droga zależnie od sytuacji śniegowej/lodowej. Pozytywnym aspektem były dwa przejścia sprzed tygodnia, co dawało szansę na mniej torowania w środkowej (prawie 500m wysokości) części filara. Od zawsze zadziwiało mnie, jak źle opisany jest Filar MSW na tle statystycznej w miarę popularnej tatrzańskiej drogi. Już podczas letniego przejścia (czyli w kontekście Wielkiego Komina) dosyć mnie to mierziło, natomiast teraz już wiem, że dotyczy to tak samo, a może nawet jeszcze bardziej Depresji Korosadowicza w górnej części ściany. Ogólnie istnieją cztery podstawowe źródła: dwa opisowe (WHP890, WC10/13) oraz dwa plakaty Grzegorz Głazka ("Czołówka MSW" i "Mięguszowieckie i Cubryna"). Opis WHP jest dokładny w przypadku Wielkiego Komina, kompletnie beznadziejny w środkowej części drogi oraz niejasny w części górnej. Opis WC w przypadku Wielkiego Komina jest tak uproszczony, że aż mylny i błędny, bo świat realnie jest tam bardziej skomplikowany, środkowa część jest konkretniejsza, a górna znów straszliwie uproszczona. Fototopo GG bardzo szczegółowo pokazują środkową część ściany (z wszelkimi wariantami), natomiast sam Wielki Komin (jego dno) nie jest na nich widoczny, a kopuła szczytowa jest w zbyt małej skali by móc odwzorować szczegóły. Wracając do drogi rozważmy zatem każdy odcinek niezależnie zaczynając od Wielkiego Komina. Już pierwszy wyciąg to natychmiastowa konsternacja. Pomińmy wariant "obłą krawędzią filara" (GG_CzMSW_1A) po lewej, bo raczej rzadko zimą ma sens. Zostaje wariant oryginalny (GG_CzMSW_1B) za V skośnie w lewo przez płytowy zachodzik (wyprowadzający sporo na lewo od jedynej w okolicy limby, której nie można z niczym pomylić) zimą mocno niezachęcający oraz prawy wariant wprost do limby (GG_CzMSW_1C). Tym ostatnim szedłem zarówno latem, jak i teraz zimą i jest naprawdę w porządku, jednak jego początek tuż nad startowym Zachodem Wejściowym wcale nie jest oczywisty (a już szczególnie, gdy startuje się nocą). Nagle nad głową widoczne są dwa gładkie bardzo strome zacięcia: lewe i prawe. W przypadku prawego łatwiej wystartować, ale potem robi się ono nagle trudne, gładkie i słabo asekurowalne. Lewe zaczyna się dopiero dobre 6m wyżej, ale za to wygląda przystępnie i rzuca się w oczy (w miarę nowy) hak w trudnościach. Z dostępnych w sieci relacji widać, że ludzie różnie chodzą, zależnie od przypadku, bądź intuicji. Osobiście jestem pewien, że lewe zacięcie jest łatwiejsze (niezależnie od pory roku), pomimo że trudniej pod nie dojść (i właśnie tam na dojściu jest średnia asekuracja), ale później (w górę zacięciem i potem pęknięciem w płycie skośnie w lewo wprost do limby) jest już fajnie (pozytywne chwyty i dobra asekuracja). Podsumowując, wydaje się, że najkorzystniejszy jest wariant GG_1C robiony lewym zacięciem i skosem wprost do limby (tak jest zaznaczone na topo GG, ale na miejscu wcale nie jest łatwo się połapać). Stanowisko można zbudować z limby, można skorzystać ze starego stanu 10m powyżej na skraju Wielkiego Trawnika, lub pójść nim nieco w prawo do stanu z dwóch stałych punktów. Zależnie od przyjętej taktyki oraz długości lin drugi wyciąg będzie prowadził do półki pod dwoma rysami (na wysokości Płyty Wielkiej Nyży po lewej), bądź też będzie potrzebne przeniesienie stanu startowego do dolnej części właściwego Wielkiego Komina. Sam komin powyżej Wielkiego Trawnika rozpoczyna się coraz bardziej stromym łatwym terenem, a początek wspinania uzależniony jest wyłącznie od stanu śniegu. Aktualnie jak wiadomo śniegu w ścianach w zasadzie nie ma, więc zaczyna się bardzo nisko. Zgodnie z opisami Dolną Nyżę omija się po prawej stronie, po czym dociera się pod gładki wklinowany blok, a po jego minięciu wprost w górę bardzo stromą depresją, bądź też po bardzo stromym trawiastym mikrożeberku na lewo od niej (w obu przypadkach asekuracji latem brak, zimą iluzoryczna lub brak). W ten sposób dociera się na półką na wysokości Płyty Wielkiej Nyży (po lewej stronie). Cały ten odcinek miał oryginalną letnią wycenę V, z czasem zmienioną na IV, a zimową (przy najgorszych potencjalnych warunkach M5+). Można tam zakończyć wyciąg lub jeśli zaczynało się pod wylotem Wielkiego Komina próbować iść dalej aż pod "letnią płytę po prawej". Powyżej wspomnianej półki komin przecinają dwie równoległe rysy (w WHP kominki). Lewa się narzuca, prawa (subiektywnie) w ogóle (przynajmniej latem). Oryginalny opis sugeruje iść lewą, albo "łatwiej" na prawo co wcale nie musi oznaczać prawej rysy (gdyż warianty mają się spotykać dopiero sporo wyżej pod "letnią płytą po prawej"), a równie dobrze może oznaczać skośny trawers w prawo na grzędę i nią w górę do połączenia wariantów. W opisie WC10/13 lewa rysa wyceniona jest na V- (wg mnie latem mocne V, zimą M5+), natomiast prawa również na V- (nie robiłem, ale zupełnie nie wygląda i nie zachęca latem), a do tego po przejściu rys mamy znajdować się już na półce pod "letnią płytą", podczas gdy idąc lewą rysą na chwilę się teren kładzie i mamy jeszcze do przejścia sporą przewieszkę (nieco od lewej) i dopiero docieramy na wspomnianą półkę (WHP890 to opisuje dokładnie). W naszym przypadku był to wyciąg trzeci. Kolejny czwarty wyciąg to przejście skalnej płyty na prawo od dna komina (na czysto M4 w przypadku przejścia prawym jej skrajem, a w dobrych warunkach czasem płyta zimą znika zupełnie pod firnem). Następnie albo w lewo na dno komina i nim pod Górną Nyżę, albo (wg mnie lepiej) dalej w górę w stronę kosodrzewiny i trawers w lewo około 10m wyżej. Ostatni wyciąg Wielkiego Komina w zależności od zaśnieżenia jest bardzo krótki, albo... długi i skomplikowany. Latem i przy niskim zaśnieżeniu Górna Nyża jest bardzo głęboka i nie ma możliwości przejścia jej wprost bez pokonania naprawdę dużego przewieszenia (przy odpowiednim zaśnieżeniu sięga się krawędzi stojąc na śniegu). Wówczas mamy trzy możliwości. Oryginalny letni i najbardziej zawikłany wariant to spod samej nyży trawers poziomo w lewo półką około 5m, po czym wprost w górę pod pionową ściankę, skąd dalszy trawers w lewo, w górę kominkiem na grzędę i nią w górę, po czym w prawo na dno Wielkiego Komina już (sporo) powyżej Górnej Nyży (dokładny opis jest w WHP890F, natomiast w WC10/13 wersja jest zbyt uproszczona do jednoznacznej identyfikacji). Druga opcja jest taka sama jak poprzednia, albo pod pionową ścianką skręcamy w prawo i wywieszającym skalnym trawersem przez płetwę skalną docieramy do Komina tuż nad Górną Nyżą (ok. M4+). Trzecia natomiast to bardzo stroma ryska (ponoć M4+) po prawej stronie jeszcze poniżej Górnej Nyży doprowadzająca na prawą grzędę, którą w górę i lekko w lewo na dno Komina. My zdecydowaliśmy się na opcję drugą. W ten sposób dotarliśmy na Trawnik nad Czołówką, co zajęło nam od wejścia w ścianę 5h30min. Mieliśmy nadzieję, że dalszy fragment pójdzie dość sprawnie ze względu na ślad sprzed tygodnia, rzeczywistość okazała się nieco gorsza. Ślady nie były aż tak wygodne, a dodatkowo warianty poprzedników nie do końca pokrywały się z wybieranymi przez nas. Na Siodełko nad Czołówką dotarliśmy wariantem przez Lustro nad Czołówką, skąd ostrzem filara (nie przez przetarty Wyżni Zachód idący w prawo), omijając uskoki normalnymi wariantami po prawej na Trawnik nad Kielichem. Z niego znów głównym wariantem, czyli dużym łukiem od prawej strony, a następnie bardzo długi trawers powrotny w lewo przez Wąską Półkę. Dalej już tuż na prawo od ostrza, a następnie na lewo aż na Białe Siodełko, a z niego łatwiejszą częścią Depresji Korosadowicza w górę do początku czysto skalnego wspinania, które rozpoczęliśmy o 15:40, czyli po 4h od wyjścia z Wielkiego Komina. Ten ogromny teren jest doskonale rozrysowany na fototopo GG, więc wątpliwości w zasadzie brak. W tym miejscu ponownie zaczęliśmy się wspinać na sztywno (od Trawnika nad Czołówką szliśmy na lotnej lub bez asekuracji). Kopuła szczytowa wyglądała na niemal zupełnie czystą, co uznawaliśmy za korzystne, po przejściu jednak zmieniliśmy nieco optykę, ale o tym później. Szósty wyciąg był krótki i prowadził przez kilkunastometrowe spiętrzenie pod Grotkę (M4). Następny siódmy okazał się najtrudniejszym wyciągiem całej drogi. Rozpoczęliśmy go o 16, czyli na godzinę przed zachodem słońca. Wkrótce, jak to nocami bywa, czas zaczął już upływać zupełnie inaczej. Powiem szczerze, że choć ogólny przebieg kluczowego siódmego wyciągu narzuca się intuicyjnie, to jednak w warunkach czysto skalnych detale wcale nie są oczywiste, a brak stałych haków nie pomaga w ocenie, gdzie dokładnie iść. Sam początek to start ponad Grotkę (stały nowy hak), ale od pierwszego metra przy całkowitym braku lodu i śniegu łatwo nie jest (zahaczenia są iluzoryczne). Płytowa depresja doprowadza po około 10m pod wyraźne spiętrzenie, skąd dalszy przebieg nie jest jasny. Na wprost jakieś 4-5m wyżej widać sprzyjające pęknięcie, ale dojście do niego wydaje się bardzo gładkie. Tuż na prawo jest niewdzięcznie i trudno, ale puszcza, tylko ląduje się pod kolejną dość gładką płytą 2-3m na prawo od wspomnianego pęknięcia bez możliwości powrotu w lewo pod niego. Istnieją relację sugerujące, że właśnie powinno się iść tym pęknięciem na lewo, jednak nie wspominają one jak się pod nie dostać (czy wprost od dołu, czy trawersem od prawej, obie wersje nam się zupełnie nie narzucały). Stąd też poszliśmy skośnie w lewo równolegle do tego pęknięcia docierając na małą platformę, gdzie oba "warianty" się łączą (niektórzy robią tam stan pośredni). Odcinek ten czystko skalnie w naszej wspólnej ocenie zasługuje na techniczne M6 przy raczej słabej asekuracji. Czy oficjalna wycena M5+ wynika z innego przebiegu? Innych warunków? A może po prostu jesteśmy słabi :)? Nie wiem, ale trudno mi uwierzyć by nasz przebieg z 5+ się kiedyś widział. Dalszy odcinek jest już prostszy (M5) prowadzi wprost w górę (dwa haki po drodze), po czy dłuższym skosem w lewo doprowadza pod Krótki (vel Kruchy) Kominek. Od tego miejsca (ósmy wyciąg) można ulec złudzeniu, że teraz już będzie łatwo (same III-IV w wycenach), jednak wspinania nie brakuje, szczególnie przy kompletnym braku firnu czy lodu. Krótki Kominek jest techniczny, nieco kruchy i ciekawy, jednak po około 15m wspinania znajduje się w nim rozgałęzienie, o którym nikt nie wspomina, a nocą nie jest łatwo ocenić, którędy powinno się iść (teren dookoła jest tak płytowy, że zły wybór może bardzo utrudnić powrót na właściwą drogę). Prawa gałąź to dość połoga i głęboka przerysa prowadząca w łatwiejszy teren. Lewa natomiast to głęboka i pionowa rysa z zaklinowanym bloczkiem. Poszliśmy lewą odnogą i chyba słusznie, choć ze względu na zastane wyżej trudności techniczne mieliśmy pewne wątpliwości. O ile wycena Krótkiego Kominka (który wcale nie jest taki krótki znowu) na poziomie M4+ może w miarę się zgadzać, o tyle rzekome M3 dla dalszej jakieś 30m wysokości płytowej depresji (wyciąg dziewiąty) to w warunkach czystej skały raczej żart, a ponoć bywa, że można tam śmiało na lotnej iść, więc chyba warunki determinują wszystko. Ostatecznie znajdujemy się coraz bliżej Wyżniego Siodełka (z którego opada Załupa Świerza we wschodniej ścianie MSW), na które warto wyjść (jest nieco na lewo) ze względu na dwa stałe punkty stanowiskowe. Dziesiąty wyciąg (pełne 50m+) wyprowadza na wschodni wierzchołek MSW i również oferuje kilka ciekawych miejsc wspinaczkowych (do M4+), jednakże jest raczej dość intuicyjny (a należy tak naprawdę do drogi Świerza). Masa niełatwego skalnego wspinania i noc zrobiły swoje, więc zeszło nam prawie do północy, a drogę ukończyliśmy po 17h45min od wejścia w ścianę. Czas może mało „wybitny”, ale za to przygoda wspaniała, a tatrzańska noc wprost nieziemska (prawie pełnia, lekki mróz do -7, zero wiatru w ścianie). Na koniec pozostało jeszcze zejście do Morskiego Oka przez Galerie Cubryńskie i Mnichowy Żleb, gdzie dotarliśmy o 4 nad ranem. Podsumowując, Filar okazał się (w zastanych warunkach) o wiele trudniejszy niż przypuszczałem, wspinania jest naprawdę dużo, a w połączeniu z przewyższeniem drogi (ok. 880m) oraz jej długością (a któż to wie dokładnie, ale dużo), determinuje niesamowitą wyrypę.
Who: 
Dawid Byledbał, Greg, Rafał Szmyd
Club: 
KW Zakopane, NZ, KW Kraków