Przejście w Tatrach

Góry: 
Tatry Wysokie
Dolina: 
Łomnicka
Miejsce: 
Kieżmarski Szczyt
Nazwa drogi: 
Makarczuk–Sygnet (Droga Łódzka)
Wycena: 
V+
Wycena uzupełniająca: 
V/V+
Styl: 
FS OS
Czas: 
2h+20min
Data: 
2024-10-28
Uwagi: 
Południowa ściana Kieżmarskiego Szczytu. Specyficzne miejsce. Mieszanka trudnych i czasem (z powodu autorskiej asekuracji) bardzo poważanych dróg oraz łatwych pasaży zazwyczaj kończących się na Filarze Birkenmajera, czy też jak niektórzy mówią na Rampie Birkenmajera, czyli formalnie w Lewej Depresji południowej ściany. Pod tym względem jest ona podobna do północnej Małego Kieżmarskiego. W obu przypadkach, gdyby nie banalny teren w środku urwiska powaga byłaby zupełnie inna. No ale jest, jak jest. Z historycznego punktu widzenia mamy pięć pierwszych dróg zagospodarowujących podstawowe formacje ściany (czyli trzy filary i dwie depresje między nimi). Ścianę napoczął Alfred Grosz jeszcze przed I wojną światową pokonując Prawy Filar, który z czasem stał się Filarem Grosza. Następne dwie drogi powstały dzięki Polakom. Środkowy Filar pokonał Birkenmajer z Dorawskim w 1930 roku, a Lewy Filar Mogilnicki z Zalewskim rok później. Po wojnie obie główne depresje przeszedł za to Puškáš. To zamknęło pierwszy etap eksploracji ściany (miałem okazję go uzupełnić przejściem jednodniowym: https://tatry.przejscia.pl/pl/node/4185). W późniejszym czasie udział taterników polskich był stosunkowo niewielki (nieliczne pierwsze przejścia zimowe i uklasycznienia oraz jedno prostowanie) i w sumie z pewnym wyjątkiem ten stan trwa do dziś. Pamiętam jak po raz pierwszy dowiedziałem się o istnieniu polskiej drogi z 1976 roku Lipka-Święcicki prowadzącej między Birkenmajerem i Prawym Puškášem. Opublikowany w przewodniku WHP opis sugerował, że jest to zupełnie niezależna (poza samym początkiem i końcem) droga od wspomnianych dwóch pozostałych. Z biegiem lat wątpliwości jednak narastały, a z czasem badania terenowe coraz mocniej wykazywały, że Lipka-Święcicki bardzo szybko po odłączeniu się od Prawego Puškáša łączy się z Birkenmajerem (dla zainteresowanych dyskusja sprzed lat: https://forum.wspinanie.pl/read.php?4,307344,307344). Droga zatem coraz bardziej stawała się dość krótkim łącznikiem między dwoma historycznymi drogami z pierwszego etapu eksploracji ściany. Sytuację opisał i zwizualizował Grzegorz Głazek w 2015 roku na fototopo południowej ściany Kieżmarskiego Szczytu (Ściany Tatry TOPO nr 14). Droga WHP3335 stała się w ten sposób ostatecznie wariantem. Szkoda, że autorzy nie przyłożyli się do tematu niemal 50 lat temu, bo wystarczyło przejść niezależnie drogę Birkenmajera i sprawa stała by się jasna od razu, a tak... potrzebne było kolejne niemal 40 lat by wyprostować ich nieznajomość dróg sąsiednich. To powinna być dobra lekcja dla dzisiejszych pokoleń, że warto jednak poświęcić nieco swojego „cennego czasu”, zanim ogłasza się nową drogę. Lipka-Święcicki w ten sposób stał się kombinacją słusznie nazwaną Kombinacją Łódzką. Sprawa została wyjaśniona, jednak równocześnie zupełnie inne przejście zostało „odkryte” do publicznej wiadomości. Mowa o przejściu z 1985 roku autorstwa Makarczuka i Sygneta. Przejście, które przez ponad 20 lat w zasadzie nie zaistniało publicznie (nie ma choćby publikacji na jego temat w Taterniku). Głazek podjął się zadania wrysowania przebiegu w fototopo ściany wyłącznie za pomocą oryginalnego schematu w zasadzie bez możliwości konsultacji z powtarzającymi, gdyż takowi nie byli znani. W ten sposób zwizualizował przebieg całej drogi nadając jej dla odróżnienia od Kombinacji Łódzkiej nazwę Drogi Łódzkiej. I tu dochodzimy do sedna sprawy. W odróżnieniu od Kombinacji, gdzie nowy teren zajmuje maksymalnie kilkadziesiąt metrów między Kociołkiem w Depresji Puškáša a Kominkiem na Birkenmajerze (KPK: Krótki Podwójny Kominek), Droga Łódzka to sporo ponad 200m w pionie zupełnie nowego terenu, co jak na warunki tej ściany liczba olbrzymia, gdyż realnie po odliczeniu łatwej góry, drogi mają wysokość maksymalnie 370m. Po tym przydługawym wstępie chciałbym przejść do samej drogi. Pod ścianę szedłem w zasadzie bardziej w celu przejścia Kombinacji Łódzkiej, jednak nieznany mi z wcześniejszych przejść odcinek był bardzo krótki, co nie było dobrą motywacją. Wówczas po konsultacjach z Grzesiek Głazkiem postanowiłem się wybrać jednak na Drogę Łódzką i zmierzyć się z weryfikacją przebiegu na fototopo. Początek do Kociołka w Depresji Puškáša pokrywa się z Prawym Puškášem. Tam też następuję odejście w lewo i droga początkowo prowadzi jeszcze razem z Kombinacją Łódzką, choć tu akurat przebieg jest o tyle mniej istotny, że mamy co najmniej trzy możliwości przejścia o różnych wycenach (od II-III po V). Kierujemy się zasadniczo pod długi rzucający się w oczy poziomy okap (WO: Wyrazisty Okap), gdzie nieco powyżej małej nyży obie linie się rozchodzą. Nieco po prawej widoczne jest gładkie spionizowane zacięcie wycenione na zaledwie IV, co optycznie nieco dziwi, bo wygląda trudniej. W rzeczywistości rzeźby tam nie brakuje, choć z dołu jest mało widoczna. Trudno mi jednoznacznie wycenić ten fragment, ale coś między IV a V. Wyżej, mijając wspomniany okap po lewej stronie, mają być trudności V (co wynika z oryginalnego schematu), jednakże tam jest już łatwiej niż w zacięciu (stąd zastanawiam się, czy jednak ta autorska wycena nie powinna była dotyczyć zacięcia poniżej). Zarówno minięcie okapu jak i świetnie urzeźbiona płyta powyżej ma III-IV trudności. Po jakimś czasie teren się kładzie i łatwiejszą depresją dociera się pod Czarne (Pogięte) Zacięcie. To kolejny fragment za V, tym razem o trafnej w mojej ocenie wycenie. Wyprowadza on na wielką półkę ślepo kończącą się po lewej stronie na poziomie Górnych Okapów. Kolejny odcinek to ominięcie łukiem od lewej strony formacji nazwanej przez autorów Małym Hokejem. Wrysowanie na fototopo jest o kilka metrów zbyt blisko Hokeja, gdyż teren puszczający za III znajduje się nieco na lewo w małym kominku. Nieco wyżej dociera się na kolejną tym razem węższą półkę, z której intuicyjnie należy iść na godzinę 14 (najtrudniejszy jest sam start). Po drodze niewielkie obniżenie w prawo i ponownie w górę dociera się do dolnego końca dużej tektonicznej szczeliny niewidocznej wcześniej z dołu. Tu skręcamy w lewo i po blokach tworzących zewnętrzne jej ograniczenie idziemy na godzinę 10, a pod koniec przez małą ściankę docieramy na Górną Płaśń. Tu następuje najbardziej zagadkowy fragment drogi, a jednocześnie w teorii kluczowy. Powyżej znajduje się bardzo stroma i gładka płyta przecięta w połowie szerokości wąskim pęknięciem. Zgodnie ze schematem droga prowadzi dokładnie nim, po czym po około 8-10m skręca w lewo pod pasem wywieszających się skał. Optycznie formacja nie wygląda na V+, a próba na pierwszych kilku metrach tylko to potwierdziła. Okazało się jednak, że 5m na lewo znajduje się bardzo narzucający się kominek (na dole hak), który za około IV doprowadza łatwo do miejsca, gdzie od prawej dociera w teorii wariant oryginalny (w tym miejscu kolejny hak). Wyżej kominek się wywiesza i za około V (raczej nie V+) wyprowadza w łatwiejszy teren. Czy droga oryginalnie prowadzi wspomnianym wcześniej pęknięciem w płycie? Tego nie wiem. Problemów jednak widzę kilka. Po pierwsze, jeśli tak, to z całą pewnością ten krótki fragment wyraźnie wybija się ponad pozostałą część drogi (no ale to jeszcze nie argument). Po drugie, 5m na lewo jest o wiele łatwiejszy teren doprowadzający dokładnie w to samo miejsce, a biorąc pod uwagę, że droga była wytyczana na zasadzie szukania łatwości w nieustannym podążaniu w górę bez kontaktowania się z sąsiednimi drogami, a nie trudności, to się trochę ze sobą kłóci. Po trzecie, asekuracja na pęknięciu w płycie wygląda na wymagającą, a nie ma tam żadnego stałego haka z dawnych lat. Do tego zastany dolny hak sugeruje, że "częściej" chodzono jednak po lewej kominkiem (górny można przypisać do obu wariantów). Podsumowując, na wariancie po lewej raczej nie ma trudności V+, natomiast weryfikacja, czy pęknięcie w płycie ma tak niską (V+) wycenę pozostaje tematem do dalszych badań (pewnie dla jakiegoś zespołu z liną). Powyżej dociera się na półkę, którą można w lewo łatwo dotrzeć na Filar Birkenmajera, a po prawej stronie doskonale widać komin pod wystającym blokiem na Prawym Puškášu. Na wprost widoczne jest natomiast kolejne bardzo strome płytowe spiętrzenie. Startuje się w prawo trawersem po czym w górę w dużej ekspozycji po doskonale urzeźbionym żebrze dociera się do łatwiejszego terenu (od prawej dochodzi tam TNP, czyli Trawers Na Podchwytach na Prawym Puškášu). Ostatni krótki odcinek jest już wspólny z Prawym Puškášem i w ten sposób dociera się na wierzch Filara Birkenmajera, po czym pozostaje już łatwe (I-II) w zasadzie dowolne dotarcie na wierzchołek Kieżmarskiego Szczytu. Podsumowując, droga do końca trudności zajęła mi 2h, po czym jeszcze 20min do szczytu, a zrobiłem ją w całości bez asekuracji i bez wcześniejszej znajomości. To drugie nie byłoby możliwe, gdyby nie zwizualizowanie jej przebiegu na fototopo ściany przez Grzegorza Głazka. Wiecie co mnie niezwykle bulwersuje współcześnie? Z jaką łatwością ludzie masowo dziś przypisują sobie samym zasługi (oczywiście brylują w tym media społecznościowe i różne polskie organizacje, które ochoczo przepisują te pierwsze indeksując w ten sposób „zasługi” ogłaszających) wykorzystując jakżeż „sprytną” metodę nieinformowania o źródłach swoich motywacji oraz samych źródłach wiedzy (często bardzo świeżych) bez których nigdy by nie zrealizowali ogłaszanej właśnie rzeczy… Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że "prawdziwy łojant myśleniem się nie kala". Coś w tym jest. Przykłady, choćby na stronach różnych polskich KW, można by mnożyć. Wracając jednak do Drogi Łódzkiej. Zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i uważam, że spokojnie może być traktowana jako alternatywa do pobliskiego Prawego Puškáša. Oczywiście alternatywa drugiego wyboru dla zespołów, które już go robiły i szukają czegoś podobnego w okolicy. Skała jest praktycznie cały czas lita, a trawy występują wyłącznie w łatwym nieistotnym terenie, a linia jest dokładnie tak samo długa, bo sam początek i koniec mają wspólny. To co jednak dodatkowo rzuca mi się w oczy to pewien aspekt historyczny. Południowa Kieżmarskiego nie jest ścianą polską. Po dwóch drogach z 1930 i 1931 roku zasadniczo nie powstały już żadne większe polskie rozwiązania. Było wrażenie, że Kombinacja Łódzka była czymś takim, ale historia ten fakt jednak mocno zrewidowała. Natomiast droga Makarczuk-Sygnet... jest trzecią lub czwartą (zależnie jak liczyć) polską drogą na całej ścianie i jest to naprawdę wartę odnotowania, choćby jako historyczna ciekawostka. Różnica zależy od tego, czy wariant prostujący dla Filara Mogilnickiego z 1981 roku autorstwa Bilskiego i Cywińskiego nazywać nową drogą, czy jednak prostowaniem, a dokładnie dojściem do wcześniejszej drogi od dołu, bo ta oryginalnie zaczyna się trawersem z Cmentarzyska. Wracając jednak do prawej części ściany aż dziw bierze, że tak spora połać nikogo nie zainteresowała do 1985 roku… Tym bardziej moje gratulacje dla autorów przejścia.
Kto: 
Greg